- oczywiście muszę się chwalić, no bo jakżeby inaczej ;) Ale po kolei ;)
Święta - były udane hmm, różnie, bo to nigdy nie będzie tak, że
i wilk syty i owca cała, szkoda tylko że to ja ustępuję, no - nic to, ja sobie jeszcze odbiję w przyszłości :P ;) Ale ogólnie miło, na wigilię ściągnęliśmy Moich do Teściów (co miało zapobiec spędzaniu świąt w samochodzie, co oczywiście się nie udało pomimo pobożnych życzeń :P), zgrzyty większe nie nastąpiły poza nabijaniem się z mojego świątecznego +4 do wagi, czyli wszystko w normie, obżarstwo & opilstwo ;)
Natomiast Mikołaj sypnął obficie różnościami - chyba naprawdę grzeczna (o zgrozo!!!) byłam, bo książki dostałam te co chciałam, plus mnóstwo dobrzutkich słodkości i innych bardzo mysich rzeczy ;) Tak więc chwalę się:
Pierwsza rzecz, jeszcze ciut przedświąteczna, cały czas zbierająca moje achy i ochy, jest od Tuome, a jako że mój brak aparatu ino spierniczyłby tak wspaniały przedmiot, pozwolę sobie podlinkować (mogę?? ;)) bloga autorki :) Mój prezent jest tu: Czeremchowo :D Prawda że cudo? Patrzę i wielbię, a nikt nie ma prawa dotykać - moja decha :))
Książek też wysypało, w tym jedną moją "wyjęczaną", jako że to rzecz niezbędna w mojej łaskawie pisanej (tak, tak, ponumerowałam strony :P) pracy dyplomowej - i teraz wszystkie czarownice zzielenieją z zazdrości :D - tadammmm:
Prawda, że pana Tuwima kojarzy się raczej z "Lokomotywą" dla maluchów? ;) A tu takie dziełko ;) Autor okazuje się był wnikliwym badaczem ciemnej strony mocy, niektórzy twierdzą że przez swoje żydowskie pochodzenie, które jeszcze w międzywojniu w niektórych kręgach owocowało teorią, że Żyd to czarownik (i zjada dzieci :P). W każdym razie książka jest wnikliwym kompendium wiedzy na temat czarownictwa i wszelakich szatańskich praktyk od Średniowiecza począwszy, a jako że Mary pisze pracę na tenże właśnie temat - rzecz jest absolutnie niezbędna ;)
Przybyły ponadto jeszcze trzy pozycje, Mikołaj wie dobrze
o książkofilstwie Marychetki, więc musiał donieść nieco czytadeł:
Radość zatem jest wielka, chociaż to ostatnie i z grafiki, i z wydania nieco zalatuje romansidłem - ale nic to, zobaczymy :)
Ale... Przybyło mi jeszcze Coś, co nie daje chwili spokoju, żeby siąść i poczytać :D Panie i Panowie, oto Lulek:
A zaczęło się od tego, że mój permanentnie nietrawiący kotów mąż, w jakimś poświątecznym amoku (nie mam pojęcia, czego Teść do wódki dosypał :P), stwierdził, że on kocię zabiera i już. Ba, pojechał i przywiózł kotu kuwetę, żwirek, miseczki, kocie chrupki, nawet zabawki - no szok, ja tylko pokazywałam palcem co trzeba i... zero protestów!! Trzeba było kuć żelazo póki gorące, jeszcze nie dajcie bogowie się rozmyśli??, i następnego dnia kot przyjechał do domu :D A co jest najlepsze? Że miała to być kotka, tylko że wszyscy eksperci (w tym ja, Madre i Ryjufka, ha ha :P) tak zawzięcie sprawdzali, że ja wczoraj głaszcząc kocię... patrzę,
o kurde, ale jaja :PPP Tak więc jest Lulek, już się całkiem oswoił, wylazł z kąta, chodzi za każdym i jest przewdzięczny - i prawie nie psoci, tylko namiętnie próbuje rozbierać choinkę:
I ja jestem prawie że pewna, że z Syniem jakąś konfidencyję przeciwko mnie założyli, bo całe ranki we dwóch knują ;))
Tak więc, jako że ja zadowolonam okrutnie, życzę wszystkim w Nowym Roku równie wielkiego zadowolenia, ze wszystkiego co możliwe ;) A teraz będziemy się sylwestrować przed telewizorem z ogromniastą butelką wina i rosyjskim szampanem (btw kupionym w Polsce, co przy notorycznej obecności mojego małżucha na Rosyjsku jest dosyć zabawne :P). Wszystkiego najlepszego :) :* :D
O boziu jaka kicia słodka ;) Szampańskiej zabawy i miłego czytania ;*
OdpowiedzUsuńboski Lulek :D
OdpowiedzUsuńa książki ci pozabieram jak przeczytasz :P
Jaki Luluś słodki!!!
OdpowiedzUsuńMoja też uwielbia rozbierać choinkę ^^
Ucałuj moccno kociucha :*