niedziela, 23 grudnia 2012

Mary Xmas...

Co zrobiłam:

* Trochę deku, z którego nie jestem zadowolona, ze względu na brak czasu na dopracowanie, i które trochę wstyd pokazywać (a co dopiero dawać) komukolwiek - ale trudno:















( <- stopki Lucjana :3)

* Dużo nowych glinianych ptaków, których akurat się  nie wstydzę, i których 2 komplety pofrunęły dziś w świat (część osiadła na mojej choince i półkach):
























*Ubrałam choinkę, Młodego szpikulcochoinkę, posprzątałam dom, ugotowałam barszcz i kapustę, której dziwnym trafem przy przechodzeniu przez kuchnię coraz bardziej ubywa (no jakim cudem?! :P), zrobiłam dekoracje, zawiesiłam i rozstawiłam jemioły i pierdolencje (ups, poinsencje), i, no i: w biegu niniejszym chciałabym życzyć wszystkim, zarówno świętującym wczoraj, jak też jutro, i za 2 tygodnie - WSZYSTKIEGO DOBREGO*!! :)














* ...a sobie, żeby już był 3 stycznia. Uf :(

środa, 12 grudnia 2012

Co można zrobić z podkładek z Pepco, i co robi student, kiedy musi pracować :)

Otóż dawno nie było o książkach :) Ale nie nie, nie będzie żadnej recenzji, tylko podkładki z Pepco :) Mary ciągle nosi w torbie sporo starych, bezcennych egzemplarzy, a jak wiadomo: co jest w kobiecej torebce  - bałagan!!, więc trzeba zadbać, coby się nie zniszczyły, nie zagięły  nie zmokły, i nie uflukały lakierem do paznokci tudzież masłem z kanapki (studenci czasem jedzą :P). Zatem powstało etui na starodruki :)





Mieści się w Mary przepastnej torbie, ale może służyć również jako kopertówka :) Filc jak wiadomo jest mocno modny w tym sezonie - nie wiem, czy nie uszyję jeszcze pokrowca na lapka :P 

A co robi student, kiedy musi pracować?



















Tak, zrobiłam remont. Sama. W trzy dni. Mąż mało nie umarł, jak wrócił (z wrażenia -  i z powodu, że jestem idiotka jakich mało, że to zrobiłam... sama :P), ja mało nie umarłam w poniedziałek wstając z łóżka (z zakwasów, sińców, i przesilenia)... :P Hm, jednak wyniesienie mebli (wersalka! uff!), zdzieranie wiekowych tapet, gruntowanie, malowanie sufitu, zmiana wykładziny (ogromnej! ciężkiej!), wytapetowanie od nowa, wniesienie mebli, złożenie nowych regałów, zrobienie porządku "po", to trochę dużo jak na 55 kilową babeczkę :P Ale jestem z siebie dumna, i to wynagradza wszystko :) Jak mi nie wyjdzie w świecie nauki, zajmę się... wykończeniówką :P






















A wiecie co było najtrudniejsze? Przeniesienie księgozbioru :P Kupiłam trzy dodatkowe regały w Jysku, mam swoje trzy stare (pojemne)... i nadal nie mieszczę się z książkami :P



















Następnym razem będzie o deku :) Właśnie schnie :)