poniedziałek, 24 stycznia 2011

Zielonego!!!

Mi się chce bardzo. Bo już, już, zwęszyłam wiosnę (ja wiem że to idiotyczne bo jest przecież połowa stycznia), ale któregoś dnia ostatnio zniknął ten paskudny, brudny śnieg, i wylazło spod niego zielone... Panowie na osiedlu zaczęli wycinać gałęzie (oczywiście naniosłam patyków do domu - będę robić 1.COŚ albo 2.COŚ :P), 
i tak już fajnie w powietrzu pachniało, i ptaszyska ćwierkały... :D 
A tu nie, znowu fu, śnieg - 20 do prędkości i + 50 do wkurzenia, bo muszę o 6 rano brnąć przez niego na busa - i zdążyć :/. 

No i jeszcze sesja, kociokwik, cały pulpit zasypany jakimś schomikowanym badziewiem z dydaktyki, metodyki, ślepia mnie bolą (muszę pilnie okulary zmienić, ale to pilnie!!), jeszcze nijak się nie mogę skupić bo telefon się urywa, Madre w szpitalu, Mąż jeździ po śliskim, Młody się wścieka... 

Z zielonego to na uspokojenie melisa, a na pamięć, również magiczną (:D) rozmaryn: całe wiaderko tegoż przyniosłam z kuchni na biurko i pijąc herbatkę z meliski wącham jak pachnie. Może zadziała i się łaskawie czegoś nauczę ;) Hmmm... Chyba wszystkie kwiatki przyniosę pod komputer :)

Rosemary...














...i inne:


















Uff, popatrzyłam na zielsko i już mi lepiej :) Bo ja to w ogóle lubię kwiatki ^^ :)  

Hmmm, a tak a propos zielonego: wie ktoś co się stało z Anią - Zieloną Czarownicą?? Blog zniknął, Ania zniknęła... :(

1 komentarz:

  1. zielonego to mi też brakuje, chyba się obkupię w przyszłym tygodniu w Biedronku w wiechcie... bo paprotki, żonkilki i krokusiki mają rzucić :D.
    zaraz mi to wszystko szlag trafi (z moją ręką do kwiatków), ale przez parę dni będzie weselej :)

    a co z Anią to też się zastanawiam :( Aniu, gdzie jesteś?

    OdpowiedzUsuń