Znaczy się - sesja, a Mary robi wszystko żeby się nie uczyć :P I ta dydaktyka, echch... Na dzień dzisiejszy z nauki dydaktyki hmmm, kupiłam zielone i pomarańczowe świeczki, i czarem ją, czarem - zobaczymy co wyjdzie :P
A z innych rzeczy wyszło to coś - bo już dawno się przymierzałam żeby taką mieć :)
Brosia z organtynki (to są resztki moich firanek, ale ciiiicho, nikt nic nie wie :P). Oczywiście w ulubionych marychetkowych kolorach: zielonym, ecru i fioletowym (o zgrozo, dobrane do podręcznika ^^"). Z nutką trzech malutkich turkusowych koralików w środku. I pasuje i do pasiastego sweterka, i do żakietu, i do białej bluzki - uniwersal totalny :D
Wzięłam brochę do szkoły, i zrobiła furorę, dziewoje piszczą - zatem tak jak obiecałam - cena takiego cudu - 15 zł, robię, jak to się mówi - "na jutro" :)
Prawda że ładna? ;)
Jak sesja się przeciągnie, to Mary na pewno coś jeszcze wymyśli... już knuję do kompletu futeralik na telefon ;)
ładna :D
OdpowiedzUsuńucz się, ucz, zaliczaj i miej to z głowy :P
looknij do mnie na bloga, coś dla ciebie mam :P
OdpowiedzUsuń