Mary szary szalik, a raczej wariacja na temat co mi wyjdzie przypadkiem, zważywszy że moje druciane umiejętności ograniczone są do: prawe, ufuff, lewe, uff, i teraz co?? znów prawe?? ;) - a wełnuszki był w pasmanterii tylko jeden motek... Za to cudna (gdyby było więcej zanabyła bym na jakiś sweter... ):
Ale twardziel z Marychetki straszny, jestem Bearem Gryllsem drutów normalnie ^^, i spreparowało mi się to:
- się znaczy skrzyżowanie komina z szalikiem, szalik, jako że długawy, a komin bo się zapina wokół szyi na guziki - o tak :) ->
Oczywiście w trakcie robienia idea mi się zmieniała pewnie (ba - co najmniej :P) pięciokrotnie, no i oczywiście zważywszy na niecną działalność Naczelnego Pruciciela Marychetkowego Dworu - ( tutaj w trakcie preparowania szkód):
- i tak cud, ze cośkolwiek wyszło :P
W nagrodę, jako że wiosna, pani kupiła kotu zieleninkę - co, tylko my możemy jeść sałatę i rzodkiewki? :P i posialiśmy ją komisyjnie w doniczce :) Ciekawe co to z tego wyrośnie... Ale może Lu przestanie zżerać kwiatki :)
A w ramach Mary rozpieszczania Mężonek przyniósł mi to :) Och, jak mi się chciało :P
Wszystkiego wiosennego :))))
fajnie wygląda, czekam, żeby na żywo oblookać :)
OdpowiedzUsuńa za te truskawki zamorduję :P
tym bardziej, że dzisiaj się wywracam na drugą stronę ><" (chłopakom w miarę przeszło, to teraz moja kolej)
Biedaku, współczuję :* Ty to nie truskawki :P tylko mięta z meliską co najwyżej:( A na oglądanie Marywypocin tak, tak, zapraszam jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuń