środa, 30 marca 2011

Czary Mary... Mary Szary :)

Mary szary szalik, a raczej wariacja na temat co mi wyjdzie przypadkiem, zważywszy że moje druciane umiejętności ograniczone są do: prawe, ufuff, lewe, uff, i teraz co?? znów prawe?? ;) - a wełnuszki był w pasmanterii tylko jeden motek... Za to cudna (gdyby było więcej zanabyła bym na jakiś sweter... ):  














Ale twardziel z Marychetki straszny, jestem Bearem Gryllsem drutów normalnie ^^, i spreparowało mi się to:


















 - się znaczy skrzyżowanie komina z szalikiem, szalik, jako że długawy, a komin bo się zapina wokół szyi na guziki - o tak :) ->


















Oczywiście w trakcie robienia idea mi się zmieniała pewnie (ba - co najmniej :P) pięciokrotnie, no i oczywiście zważywszy na niecną działalność Naczelnego Pruciciela Marychetkowego Dworu - ( tutaj w trakcie preparowania szkód):















- i tak cud, ze cośkolwiek wyszło :P

W nagrodę, jako że wiosna, pani kupiła kotu zieleninkę - co, tylko my możemy jeść sałatę i rzodkiewki? :P i posialiśmy ją komisyjnie w doniczce :) Ciekawe co to z tego wyrośnie... Ale może Lu przestanie zżerać kwiatki :)














A w ramach Mary rozpieszczania Mężonek przyniósł mi to :) Och, jak mi się chciało :P 














Wszystkiego wiosennego :))))

2 komentarze:

  1. fajnie wygląda, czekam, żeby na żywo oblookać :)
    a za te truskawki zamorduję :P
    tym bardziej, że dzisiaj się wywracam na drugą stronę ><" (chłopakom w miarę przeszło, to teraz moja kolej)

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedaku, współczuję :* Ty to nie truskawki :P tylko mięta z meliską co najwyżej:( A na oglądanie Marywypocin tak, tak, zapraszam jak najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń