środa, 1 lutego 2012

O kartach, smutku i książce.

Jak ja nie lubię przełomu stycznia i lutego... :( Wiatr wiał, ale wywiał nie to co trzeba, pozostawiając smutek i przygnębienie. Trwam w apatii, nie wiem co zrobić z rękami, a jak już coś robię, to się nie udaje. Do zmywania nawet nie podchodzę - szkoda talerzy...

Na szybko rozłożyłam karty, sama nie wiem co o nich myśleć, ale chyba mi się lepiej - spokojniej zrobiło. Wyszło mi takie coś (ja na szybko rozkładam "podkową"): 


















W zdrowiu 4 monet - wg. Jaśniakowej podobno mam uważać, żeby miłość do pieniędzy nie przerodziła się w skąpstwo (ale ja nie mam milosci do pieniędzy, wręcz chyba przeciwnie - noo, chyba że nic o tym nie wiem...), i że "pozytywnie zdane egzaminy". O tak. Wczoraj Marychetka zaliczyła ostatni w tym semestrze. Średnia - 5,0. Jak nigdy. To w zdrowiu na pewno, stres odpadł, bodaj mam spokój pod tym kątem.

W uczuciach 3 monet. Ni ją przypiął, ni przyłatał. Jaśniakowa: "Pozytywna, większa inwestycja - kupno domu lub posiadłości. Zyski finansowe. Sukces w sprawach zawodowych. Osiągnięcie sławy. Rozgłos." No i jak to to się ma do moich zszarpanych emocji?? Natomiast u Świrskiej jest podany opis pod kątem kwestii uczuciowych. "(...) karta określa związki, w których ludzi łączy wspólny cel. Powołaniem jest praca, transformują więc miłość na sprawy istotne. Intuicja pozwala dobierać sobie partnera chętnie włączającego się we wspólne przedsięwzięcia. Może to się wiązać z koniecznością rezygnacji własnych ambicji i podporządkowania się osobie silniejszej." Hmm, no i nie wiem. Z ostatniego zdania wnioskuję, iż ja, chamka przebrzydła i egoistyczna, powinnam nieco ustępować. Chyba.

W finansach paziu kielichów. Znowu w opisie pozytywne zdanie egzaminów - co przekłada się na ewentualne stypendium naukowe :) Czyli przynajmniej finanse się zgadzają :)

Praca/szkoła: 4 pałki. Ponoć najpozytywniejsza karta w Tarocie. Kupno domu lub posiadłości (znowu? Za stypendium żebym się rozpękła nie dam rady ;)) i że "zbliżające się święto przyniesie dużo zadowolenia i radości". Mhmmm, jak na razie święto wprowadziło Imbolcowy niepokój i chaos. No może się co i zmieni, zwłaszcza, że zło, zima, i inne paskudztwa tracą swoją moc, i nadejdzie dobro i odrodzenie. Radość - 2 lutego jak raz wypadają Mary imieniny, może a nuż co dostanę :P Ale jak się to ma do spraw zawodowych - nie znaju...

W kwestii rodziny: Kochankowie. Ogólnie myślę, że ta karta jest tu pozytywna, może gdzieś tam jakaś dziwna zazdrość wychodzi, zwłaszcza w kontekście ósemki pałek, która mi wypadła w trakcie tasowania, i się odwróciła. Ale to co ja myślę, niekoniecznie musi się pokrywać z tym, co jest... Crowley kartę tą interpretuje jako nośnik 5 rodzajów miłości: miłość służącego do przełożonego, miłość małżeńską, miłość rodzicielską, miłość kochanków, miłość przyjacielską. Przywołuje też pojęcie odpowiedzialności i dojrzałości uczucia - no i zobowiązań które z niego wynikają. Znaczy się: skoro karta jest nieodwrócona, skoro nie jest na końcu, to się znaczy wszystko ok? Więcej czasu i uwagi poświęcić synu i mężu? Głupiam. Nie wiem.

W ostrzeżeniu odwrócony kielich. Coś mnie szarpie, na wszystkie strony. I opis, z Jaśniakowej: "Miłość bez wzajemności, rozczarowanie, egoistyczne spojrzenie na innych, oziębienie w przyjaźni." Świrska interpretuje bardzo podobnie, tylko podkreśla "kierowanie się bardziej odruchami aniżeli wewnętrzną potrzebą miłości". W kontekście ostatnich wydarzeń - strach się bać... Niespokojnam wielce. Muszę się pilnie wziąć za siebie, bo mam wrażenie, że moje oczekiwania wobec życia i przede wszystkim związku, są, pomimo, że uważam je za słuszne, zbyt wygórowane...

I w niespodziance 10 pałek odwrócona. No i tu też niefajnie - Świrska: "karta może oznaczać, że dźwigamy cały ciężar odpowiedzialności za związek. Niezbyt zachęcająca jest myśl, że związaliśmy się z partnerem uciekającym od wszelkich zobowiązań. <nieee...> Ale ponieważ zaplątaliśmy się w taki układ, brniemy dalej, zaś partner beztrosko zrzuca na nas cały ciężar spraw, pod którymi się uginamy, a w sytuacjach konfliktowych obarcza nas winą <to ostatnie, hmm, może i tak>. W młodości uczono nas, że aby w życiu coś osiągnąć, należy na to wytrwale zapracować. W karcie odwróconej dochodzi więc aspekt sprawdzenia się w oczach bliźnich. Chcąc pokazać, że potrafimy wszystkiemu podołać, rozpraszamy energię, marnując ją na niepotrzebne działania. Impetu, ułatwiającego człowiekowi prześciganie samego siebie, nie należy mylić z właściwie pojmowaną wytrwałością."

Czyli że co. Wszystkie problemy leżą po mojej stronie? Hy, miałam uzyskać odpowiedź, a tu zgłupiałam jeszcze bardziej. Ale uspokoiłam się trochę, myślałam, że powychodzi jakieś nie wiadomo co, rozwody, choroby, klęski et cetera, a tu chyba się rozbija o to, coby Mary przestała chcieć zbyt wiele... Mam nadzieję, że to to, ofc.

Mam książkę, będę czytać coby nie myśleć. Znaczy skupić się nie mogę, i czytam 2 razy jedną stronę, ale lepsze to, niż stanie w oknie i czekanie: przyjdzie, nie przyjdzie? Albo ewentualne potłuczenie naczyń ;)


















Już po dwóch rozdziałach się podoba :) 

Dobrego święta :) I niech przyniesie ono spokój - dla nas wszystkich :)

4 komentarze:

  1. a kartami ci nie pomogę, jakoś ostatnio nie mam do nich serca :(. ale przytulam, pogadamy niedługo, a jak Cię tak nosi, to posprzątaj w szafie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ulżyło :) Mówiłam że to święto tak wpływało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Luty i lutowe święto zawsze zamarzniętym butem mnie w nerkę kopie... ;) Ale cieszę się, że u Ciebie już lepiej. No i ta średnia, 5,0....fiu fiu... Ściskam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale numer....te same karty rozkładamy:))) Tylko, że moje zostały w Polsce.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń