niedziela, 19 września 2010

Mary czyta ;)

Czyta Salmana Rushdiego  (tak, tak, to ten pan od "Szatańskich wersetów" ;)), a konkretnie rzecz taką jak "Grimus". Wygląda toto tak:


















a dzieło rekomenduje na okładce sama Ursula K. Le Guin, znaczy - pewno będzie dobre ;) Jak dotąd jest to historia życia niejakiego Trzepoczącego Orła, Zrodzonego z Umarłej, białoskórego brata męskomyślnej Ptako-Psa. Psychodela? Skąd, dopiero później się zaczyna: od spotkania Sipsy'ego, wędrownego handlarza, który sprzedaje rodzeństwu buteleczki z tajemnymi płynami: z żółtym, który daje życie wieczne i powstrzymuje proces starzenia, i niebieskim, który powoduje śmierć wieczystą. Oczywiście bohaterowie żółtą zawartość buteleczek pochłaniają, natomiast niebieskie... hmmm, Ptako-Pies opętana obsesją urody, której i tak zresztą nie miała, swoją rozbija, a należąca do Orła zostaje skradziona. Ale życie wieczne bywa nużące i Trzepoczący Orzeł za wszelką cenę chce ten proces skrócić... Żeby tego dokonać udaje się na mistyczną Wyspę Cielęcą, gdzie czai się złowróżbny Grimus - i dalej nie wiem; to dopiero 1/3 książki :) Ale czytając to staje mi przed oczyma "Truposz" Jarmuscha - może ze względu na motyw indiański, ulotną magię, może topos wiecznej wędrówki, nieśmiertelności, powolnego przepływu czasu, nieodczuwalnego dla bohatera? Nie wiem. Ale mam ochotę ten film obejrzeć, co też niewątpliwie zaraz uczynię ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz